Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 października 2011

Pomocy szukaj u siebie

Człowiek jest tyle wart, ile pomoże drugiemu człowiekowi. Ale ten drugi człowiek to właśnie Ty Jesteś sam dla Siebie. Pomocy szukaj w swoim wnętrzu w swoim sercu.
Wiedziałam, że bez nauki nie zrobię nic i będę wielkie NIC.
Zaczęłam wreszcie się uczyć i kształcić. Ukończyłam Technikum i zdałam dobrze maturę, a pod koniec lat 80-tych potrafiłam już bez pomocy kul wejść do pociągu i zaliczać przez 2 lata wykłady w Katowicach. W tym czasie już pracowałam, a Studium Medyczne w zawodzie pracownika socjalnego było koniecznym wykształceniem w opiece społecznej.
Praca ta dawała mi wiele radości i satysfakcji, bo byłam przecież pomocna dla innych pokrzywdzonych przez los biednych ludzi.
Od zawsze miałam swoje marzenia tak jak każdy człowiek ma swoje ukryte marzenia. Z jednym z nich spotkałam się jeszcze w dzieciństwie. Miałam kuzynkę która studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pamiętam, jak ona opowiadała o tej uczelni o Krakowie, jakie to piękne i historyczne miasto, że każda uliczka naznaczona jest historią Polski.
Moje marzenie spełniłam, kończąc tak renomowaną uczelnię na wydziale socjologii.
W Krakowie przez 5 lat studiów dawałam sobie świetnie radę i nikt nie litował się nade mną.
Kilkakrotne zmiany miejsc wykładów w ciągu dnia często dawały mi w kość, bo przecież trzeba było dość szybko i na czas przemieszczać się, a moje nogi nie były tak sprawne i zdrowe. Koleżanki o zdrowych nogach często narzekały, że mają tego marszu dość i są totalnie wykończone.
Ja nie uskarżałam się, bo i po co? Komu to potrzebne? Nikt mnie na rękach nie będzie nosił!
Nawet wykładowcy nie wiedzieli, że jestem niepełnosprawna, no chyba, że zauważyli jak wchodziłam na egzamin to nieraz kilku z nich spytało: "czemu kulejesz, co ci się stało w nogi".
Zawsze odpowiadałam, że że źle stanęłam i przekręciłam stopę.
Kilka koleżanek z którymi wynajmowałam pokój w hotelu pracowniczym zauważyło, że coś nie tak jest z moimi nogami. Odpowiadała tylko lakonicznie, że miałam wypadek w pracy i tylko tyle.
Za wszelką cenę unikałam rozmowy na temat mojego inwalidztwa, zadawanych pytań "a co ci się stało", a co miałaś połamane", a czy tych nóg nie dało się naprawić".
Pogodziłam się w swoim sercu ze swoją ułomnością. A po obronie pracy magisterskiej poczułam się pewnie i wyzbyłam się poczucia niższości.
Wiedziałam i czułam, że muszę sobie sama pomóc. Był to też czas i nadal jest moich talentów i zainteresowań parapsychologią, bioenergoterapią, Reiki, Huną, medycyną chińską,
filozofią zdrowia i filozofią życia.
Teraz wiem, że nie zmarnowałam czasu na rencie inwalidzkiej na której pozostaję od dnia wypadku a jest to już 37 lat.
Zdobyta wiedza, umiejętności, i doświadczenia życia dały mi tak dużo, że mogę służyć pomocą dla wielu ludzi, którzy takiej pomocy potrzebują.
Następny post będzie o tworzących się powiatach i przy nich Powiatowych Centr Pomocy Rodzinie, gdzie właśnie tam po opuszczeniu opieki społecznej podjęłam pracę. Zostałam specjalistką do spraw osób niepełnosprawnych i orzecznictwa o stopniu niepełnosprawności.
Magdolna

1 komentarz:

  1. Witam.Bardzo ciekawie blogujesz.Czekam na kolejne wpisy na temat niepelnosprawnosci.Jadwiga

    OdpowiedzUsuń